Tak, w taki sposób można określić ludzką istotę. Nie pytajcie skąd to wiem. Po prostu wiem.
Historia ludzkości jest mocno pogmatwana, dlatego takie określenie człowieka, jak w tytule tej notki nie jest specjalnie popularne. Jednak nawet nie wyobrażamy sobie jak blisko stoimy od urzeczywistnienia naszej mocy. Opowiem o jednym doświadczeniu mistycznym, jakie kiedyś przeżyłem.
To było letnie popołudnie, właściwie już wieczór, a ja wracałem z pracy siedząc na ostatnim siedzeniu w autobusie. Słońce świeciło żółtym blaskiem przez całą długość autobusu wprost w moje oczy. Nagle usłyszałem brzęk ciężkiego żelastwa upadającego na twardą podłogę. To dziwne, ale patrząc cały czas w słońce, obejrzałem się za siebie i dostrzegłem, że ten dźwięk pochodził od ciężkich żelaznych łańcuchów, które właśnie ode mnie odpadły. Poczułem się wtedy taki wolny od wszelkich ograniczeń, że słowa o poruszaniu góry własnym umysłem wydały mi się oczywiste. Jednak dominującym uczuciem, które mnie wtedy dopadło, było bezgraniczne szczęście. Dlatego nie siliłem się w żadne cyrkowe numery w rzucaniu górą, a nawet czymś mniejszym, po prostu płynąłem na fali bezgranicznej radości. Chwila euforii nie trwała zbyt długo, bo po jakimś czasie, upadłe łańcuchy, jak gąsiennice, jeden po drugim wspinały się po mnie, aby wpiąć się się w stare miejsce. Pozostała pamięć tego szczęścia i tych możliwości. A łańcuchy, pracowicie odpinam jeden po drugim i życie co chwilę przynosi mi okazję, aby ze szczegółami poznać każdy z nich, dlaczego się przyczepił, jaki ma powód aby pozostawać ze mną i takie tam szczegóły. Jeszcze nie latam, bo trochę ich zostało, ale kto tam wie, może w pewnym momencie podpinam je od razu.
Po co to piszę. Po to, aby pokazać, że nasza boska natura nie jakaś tam bajka dla niegrzecznych dzieci. Pisze po to, aby zaświadczyć, że to co powiedział Mistrz z Nazaretu, to nie przypowieści, albo przenośnia, tylko PRAWDA!
Dlatego w tych dziwnych czasach, kiedy wszystkie wartości stają na głowie i nie wiemy co jest prawdą, a co kłamstwem, miejmy odwagę wyłączyć szum mediów i skupmy się na tym cicho szepce nasze serce. Trzeba iść za tym głosem. Uprzedzę, że to co słyszymy, to nie jest głos z samej góry, który nieodwołalnie pokazuje prawdę, ale jest to głos, który za to bezbłędnie pokazuje drogę. Dobrą drogę. Idąc nią możemy zabrnąć w ślepy zaułek. Błąd? Nic z tych rzeczy. Aby wydobyć się ze ślepego zaułka, trzeba rozwiązać jeden z wewnętrznych konfliktów które nas blokują, jak te moje łańcuchy. Zapewniam, że świadomość ogromu pracy powaliła by każdego. Jednak szczęście z rozwiązania jednego osobistego problemu daje tyle energii, że z optymizmem ruszamy w dalszą drogę - aż do następnego zaułka.
Trzeba tylko zrobić pierwszy krok.
Powodzenia ?
Krukowisko
Wolnomyśliciel, jak kot chadzający najchętniej własnymi ścieżkami po lesie myśli ludzkiej.