Pandemia koronawirusa i wojna Rosyjska-Ukraińska posiadają zbyt wiele znaków zapytania, aby traktować je jak zdarzenia "naturalne".

Myślę, że większość jeszcze pamięta długie dyskusje nad sensem decyzji pandemicznych, podejmowanych przez rządy większości krajów. Teraz, kiedy z wiosną koronawirus naturalnie odpuszcza, pojawiają się głosy nawet tych najbardziej zaangażowanych w kowidowy zamordyzm, że i owszem, grypa oraz koronawirus mają podobną zjadliwość. A przecież jeszcze zimą, odsądzano każdego znanego człowieka od czci i wiary, jeżeli ośmielił się zanegować sens szczepień nieznaną szczepionką. Jednak spory i zacietrzewienie nad uzasadnianiem własnych racji gasły stopniowo, wraz narastaniem narracji wojennej. Oto Rosja, gromadziła swoje wojsko przy granicy z Ukrainą w skali niespotykanej od dziesięcioleci, oraz ośmieliła się wystosować ultimatum wobec państw Zachodnich, żądając w nim praktycznie oddania stref wpływu, które utraciła w ostatnich 25 latach.

Wobec powszechnego szaleństwa kowidowej argumentacji prezentowanej przez oficjalne urzędy, ta kuriozalna postawa Rosji, jakoś nie zbudziła konsternacji w społeczeństwie. Komentarze i notki w blogosferze, poza oczywiście zadaniowymi pismakami, nie traktowały tego ultimatum poważnie. Ludzie już przyzwyczaili się do z tyłka wziętych argumentów, i ten traktowany był podobnie jak poprzednie – ot Ruskie ubzdurali sobie wyobrażenie o własnej wielkości i próbują do niej nagiąć rzeczywistość. Innego zdania była jednak „zawodowa” część blogerów, pisząc dramatyczne apele o mobilizacji społeczeństw przed wojną. Jaką wojną!!?? Przecież w czasie nadwyrężonej kowidem gospodarki światowej, wojna nie opłaca się nikomu, a już zwłaszcza Rosji, która tylko dzięki podwyższonym paniką na rynkach surowcowych cenom ropy i gazu, jeszcze nie padła na pysk. Takie przekonanie było powszechne do czwartku 24 lutego tego roku, kiedy Rosja jednak zaatakowała Ukrainę. Początkowy szok niedowierzania, przeszedł w przekonanie, że ta wojna potrwa parę dni, bo przecież dłuższa niż kilka tygodni, to znowu koszty, na które Rosji nie stać. Tak więc Rosja powinna wykorzystać cały swój potencjał, aby w jak najkrótszym czasie doprowadzić do upadku rządu Żeleńskiego i po tym, oraz na takiej bazie, układać się z Ukraińcami. Rzeczywistość znowu przeszła najśmielsze oczekiwania. Oto kraj rozkradziony do imentu przez rodzimych polityków i oligarchów, stawia zdecydowany opór 3 armii świata i to po utracie w pierwszych dniach walk rozpoznania elektronicznego i sił powietrznych. Ludzieeee, prawdziwe cuda się dzieją!!!  Jednak minął miesiąc wojny, a efekty natarcia Rosjan są więcej niż mizerne, więc jednak to jest tygrys, ale z papieru!

Takich zasadniczych znaków zapytania, dotyczących działań związanych z tą wojną, jest znacznie więcej. Ot choćby niesamowite natężenie propagandy wojennej w krajach innych niż Ukraina. Dla nas Rosjanin, to dzisiaj archetyp wroga. Uzasadnione są wszelkie działania na niekorzyść obywateli tego kraju, choćby nawet naruszały podstawowe prawa człowieka. Uzasadnieniem jest, jak zwykle cierpienie dzieci ukraińskich. Nasze media nie zająkną się przy tym wcale, że przecież ta sama Ukraina, notorycznie naruszała porozumienie z Mińska i swoim ostrzałem powodowała przez ostatnie 8 lat dużo więcej ofiar cywilnych (w tym też dzieci), niż zginęło ich w ciągu ostatnich tygodni. Historia puczu na majdanie w 2014 roku, oraz krwawych zajść, jakie miały miejsce zaraz po nim, wskazuje, że banderowcy (czyli skrajnie rasistowskie organizacje paramilitarne) na Ukrainie nie przejmują się wcale życiem rosyjskojęzycznych Ukraińców i są zdolni do poświęcenia ich dla idei, czyli na przykład do ostrzelania korytarzy humanitarnych, oskarżając o to Rosjan. Tak więc tutaj wcale nie chodzi o życie Ukraińców, ale pretekst jest, do tego, aby w ramach sankcji zablokować wymianę gospodarczą z Rosją, choćby te sankcje uderzały najbardziej we własnych obywateli. Oczywiście prawdziwe efekty wojny oraz sankcji pojawią się w dłuższej perspektywie, w postaci drożyzny i braków zaopatrzenia i trudności na runku pracy.

Dzisiaj, dzień po przemówieniu Bidena w Warszawie, które skazuje Ukrainę na długą i męczącą drogę do jej upadku, zwłaszcza, że Rosjanie wcale nie kwapią się do szybkiego zwycięstwa, choć mają do tego celu niezbędne środki, można zadać pytanie: o co w tej dziwnej wojnie tak naprawdę chodzi?

Zadając to pytanie doskonale pamiętam wielką zgodność wszystkich krajów w tym i USA i Rosji, do zastosowania takich samych, zabójczych praktyk lekarskich do leczenia ludzi zarażonych kowidem. Dlatego nie uważam, że warto rozmawiać o tym kto w tym konflikcie kogo, ani tym bardziej o moralnych racjach każdej ze stron, bo strona jest jedna – ta, która ze szczegółami decyduje o przebiegu konfliktu. To co obserwujemy w mediach, to propaganda wojenna, niewiele mająca wspólnego z rzeczywistością. Propaganda konieczna w tym kształcie, do utrzymania wysokiego morale żołnierzy, którzy, aby mogli działać w warunkach skrajnego stresu, muszą być przekonani że racja jest po ich stronie. W pozostałych krajach, zastosowanie propagandy żywcem przejętej z Ukrainy, sprawia, że ludzie w miarę spokojnie przyjmą drastyczne pogorszenie warunków życia.

Sferą, która oberwała najbardziej w tym konflikcie jest gospodarka. O dziwo, konflikt jak najbardziej lokalny, ale skutki jak najbardziej globalne. W tym konflikcie jest sporo przykładów działań, które niby są jakoś tam w związku z wojną uzasadnione, ale ich efekt przenosi się na cały świat, na przykład podaż zbóż, możliwości (albo ich brak) dostaw półprzewodników, podaż surowców energetycznych, nawozów sztucznych. Od razu przypomina mi się przykład z czasów pandemii, kiedy to 2 przypadki zdiagnozowanego kowida u pracowników chińskiego portu wystarczyły, aby na miesiąc ten port (bagatela - drugi największy w Chinach) zawiesił swoją działalność i to w czasach gigantycznych zatorów w dostawach. Z każdym dniem trwania tej wojny problemy gospodarki światowej będą narastać. Jeszcze miesiąc, dwa i już nie da się ukrywać faktu, że król jest dosłownie nagi. Runą wtedy wskaźniki giełd, a produkcja stanie. Kto będzie w stanie przetrwać kryzys, jaki wtedy nastąpi?

Póki co wojna na Ukrainie pełza sobie lokalnie, choć i tak wywołuje ogromny efekt na ekonomię światową. Lepiej nie myśleć, co będzie, kiedy konflikt ten rozleje się na Europę, a przecież wcale nie jesteśmy daleko od takiego scenariusza.

Tak więc jest źle i będzie jeszcze gorzej. Czeka nas ogromny kryzys ekonomiczny i to z powodu polityków, którzy przeszarżowali w swoich kalkulacjach. Jedni myśleli, że wykonają błyskawiczny atak zakończony zwycięstwem, a drudzy, że sankcjami uduszą największy na świecie kraj przebogaty w surowce. To oczywiście oficjalna wykładnia powodów, dla których których czeka nas wszystkich bytowy horror. W rzeczywistości, ponieważ nie ma stron konfliktu, a jest jeden reżyser, z każdym miesiącem zbliżamy się do wymarzonego przez Klausa Schwaba kryzysu, przez który (Ordo Ab Chao) dojdziemy do nowego porządku na Świecie.